Powikłania pogrypowe

Kto z nas nie przechodził w życiu grypy? Pewnie każdy, przecież to tylko takie trochę większe przeziębienie, przynajmniej kiedyś się tak wydawało. Choć pamiętam, że jeden z moich znajomych już wiele lat temu właśnie po grypie wylądował w szpitalu z zapaleniem płuc.
Ja porządną klasyczną grypę przechodziłam 2 razy. Szczególnie ta pierwsza bardzo mi dopiekła – wysoka temperatura, brak siły na cokolwiek, silny, uporczywy kaszel. Jakoś się wtedy wyleczyłam i to środkami ogólnie dostępnymi. Do lekarza jednak i tak musiałam pójść kilka tygodni później. Miałam straszny ból żeber – byłam pewna, że doszło do złamania, choć w ogóle nie kojarzyłam żadnego urazu, który mógł być przyczyną. Okazało się, że to zapalenie chrząstki międzyżebrowej – właśnie jako powikłanie po grypie. Nawet nie wiedziałam, że mam taką chrząstkę, strasznie mi dokuczyła.
Kilka lat później sytuacja się powtórzyła i też się tak skończyło. Tym razem idąc do lekarza podejrzewałam, że to albo ostatnie stadium raka wątroby albo znowu chrząstka. Na szczęście to znowu tylko chrząstka.
Wprawdzie brzmi to banalnie, ale naprawdę nikomu nie życzę – ból nawet przy oddechu, a jak zakaszlałam to już w ogóle…

Od kilku lat szczepię się na grypę, wolę nie ryzykować. Szczepionka nie jest droga, ewentualnie leki po zachorowaniu dużo drożej wyjdą. Czeka mnie jeszcze szczepienie na krztusiec (+coś tam jeszcze, taka mieszana szczepionka), a potem pewnie zdecyduję się na Covid. Choć ostatnio dopadła mnie infekcja – moja 3,5-letnia wnuczka, do której codziennie chodzę i prowadzę do przedszkola złapała RSV. Ja nie robiłam testu, właściwie to skończyło się na katarze i kaszlu, ale nic ekstremalnego. Ominęła mnie niestety przedszkolna impreza z okazji Dnia Babci i Dziadka. Co ciekawe – już kilka dni później okazało się, że wśród obecnych pojawiło się kilka przypadków grypy typu A….

Mam znajomą, która od kilku lat jest zdecydowaną przeciwniczką szczepień. Co chwilę podsyła mi filmiki i artykuły o różnych teoriach spiskowych. W trakcie pandemii twierdziła, że maseczki powodują grzybicę płuc i nie można ich nosić. Nie udaje mi się jej przekonać, już się poddałam. Ona jest niestety skuteczniejsza, udało jej się namówić naszą wspólną znajomą do pójścia też w tym kierunku.
Ja robię swoje i cieszę się, że moja wnuczka też jest na bieżąco szczepiona.


Rezonans magnetyczny

Za kilka tygodni czeka mnie badanie rezonansem magnetycznym.
W ramach wstępnych przygotowań – zaczęłam sprawdzać czy i jaki wpływ na sensor FSL2 może mieć takie badanie. Niestety, zarówno rezonans magnetyczny(MRI), tomografia komputerowa(TK) jak i rentgen(RTG) wymagają zdjęcia sensora. Po badaniu nie da się go założyć ponownie, konieczny jest nowy.
Porównałam terminy wymiany sensorów z datą badania i mam problem. Badanie przypada 5 dni po założeniu nowego sensora, a to oznacza że tracę 9 dni. Alternatywą jest odczekanie tych 5 dni bez sensora, ale szczerze mówiąc – trudno mi się na to zdecydować, chyba jestem już uzależniona od ciągłego monitorowania glikemii.
W dodatku sensory w tym półroczu mam na styk – tylko kilka dni zapasu pomiędzy końcem działania ostatniego i możliwością zakupienia nowych. Wygląda na to, że będę musiała zakupić dodatkowy sensor bez refundacji.
Cóż, mimo wszystko cieszę się, że mam to badanie teraz. Czekam od roku, początkowo termin był ustalony na maj 2025, zwolnił się termin w styczniu i korzystam z tego.

Na wszelki wypadek przypominam: badanie MRI, TK i RTG muszą być zrobione bez sensora.

Czy warto się szczepić?

Czy warto się szczepić? Od dłuższego czasu na znaczeniu nabierają różnego rodzaju ruchy antyszczepionkowe, strasząc nas na każdym kroku rozmaitymi powikłaniami. W czasie pandemii Covid-19 szczególnie dawało się to odczuć.

Moje dzieciństwo przypadało w czasach PRL-u. Wówczas nawet nie było tematu, czy się szczepić. Z małymi dziećmi chodziło się do przychodni (chyba nawet przychodziło jakieś zawiadomienie pocztą o terminie szczepienia) – to było oczywiste. Później, w szkole, w trakcie lekcji przychodziła higienistka i zabierała nas do gabinetu i po prostu szczepiła. Gdy dorosłam – było dla mnie też oczywiste, że własnego syna też będę szczepić – nawet mi nie przyszło do głowy, że może być inaczej.
Sama jednak już się nie szczepiłam, jakoś nie wpadło mi to do głowy. Wprawdzie szczepienia na grypę są już od dawna, ale zawsze zapominałam, nie miałam czasu. Oczywiście, gdy tylko pojawiły się szczepienia na Covid – od razu się zapisałam i zaszczepiłam, ominęłam chyba tylko jedno z dostępnych. Było to dla mnie oczywiste i to nie tylko dlatego, że w mojej rodzinie wirus też zebrał śmiertelne żniwo.

Dokładnie dwa lata temu, tuż przed świętami, złapałam jakąś infekcję. Robiłam testy na Covid i na coś tam jeszcze – wyszły negatywne, choć objawy pasowały: utrata węchu i smaku, wysoka temperatura, zapchane zatoki i straszliwy kaszel. Nie wiem, co to było, dostałam antybiotyk i jeszcze masę innych leków, wyszłam z tego. I kilka tygodni później zaszczepiłam się na grypę, jesienią ubiegłego roku również
W tym roku przez zabiegi zaćmy trochę mi się to opóźniło, ale pod koniec listopada zaszczepiłam się na grypę. Przy okazji zapytałam też mojego lekarza POZ – na co jeszcze powinnam się zaszczepić (Covid oczywiście też mam w planach). Doradził mi jeszcze szczepionkę combo – pneumokoki, krztusiec, tężec i coś tam jeszcze – niestety płatną, a później Covid. Wyjaśnił mi też czy pomiędzy różnymi szczepionkami powinny być odstępy czasowe czy nie. Teoretycznie nie ma przeszkód, choć jest to wskazane ze względu na to, że w przypadku ewentualnych powikłań – lepiej wiedzieć, po której szczepionce. Po Covidzie odstęp powinien być miesięczny.
Nie brzmi to zbyt optymistycznie, ale cóż, zdarzają się różne przypadki.

W reklamach telewizyjnych można usłyszeć jeszcze o kilku innych szczepionkach, które warto wziąć pod uwagę, ale już nie planuję nic innego.